To i ja się przywitam
Niespełna cztery tygodnie temu urodziłam istotkę zwaną przez 9 miesięcy Kijanką (jako że nie chciałam znać płci), która ostatecznie okazała się być Kasią. O chustach wiedziałam od dawna, nie pamiętam kiedy i gdzie je odkryłam, ale przez całą ciążę byłam już pewna, że będę chciała nosić dziecia, i im szybciej tym lepiej Po porodzie, uzbrojona w odkupioną na innym forum tkaną LL, potrzebowałam prawie dwóch tygodni, żeby odważyć się i zamotać moje Maleństwo - ale w końcu się przełamałam i wsiąkłam
Na razie motałyśmy się w kieszonkę, dzisiaj zaczęłam ćwiczyć 2X... a ja już myślę o tym, jak za kilka miesięcy będę się uczyć plecaczków (choć póki co wydaje mi się to abstrakcją - JAK zarzuca się dziecia na plecy?)
Noszę w południowym Krakowie.
A na koniec - widzę, że choroba chustowa już u mnie postępuje, właśnie kupiłam drugą chustę... Oj, coś czuję, że to będzie nowy nałóg