no i stało się....moja córka zrobiła się antywózkowym dzieckiem.od kliku dni każda próba włożenia jej do wózka kończy się albo dziką histerią już w domu albo po chwili w trakcie spaceru...i co wtedy?motamy na szybko gdzieś na ławce robiąc przedstawienie dla przechodniów i wiecie co?dobrze mi z tym nie sadziłam,że można tak pokochać kawałek szmaty.i wcale nie chodzi mi o wolne ręce(choć to też się przydaje) i możliwość wejścia tam gdzie chce tylko o to bezcenne poczucie bliskości z dzieckiem.
i tak sobie myślę czy ten stan zakochania trwa cały czas czy to tylko tak na początku?
pozdrawiam wiosennie